1

Jak tu było naprawdę za Rosjan ? Cóż Kluczewiacy wiedzą lepiej niż inni . Przecież tu mieszkaliśmy . Często bawiliśmy się z rosyjskimi dziećmi , na osiedlu lub na basenie kąpielowym . Teren bazy był dobrze ogrodzony i pilnowany . Były okresy kiedy wejście było niemożliwe a bywało ,że wchodziliśmy na teren osiedla , do sklepów za okazaniem legitymacji szkolnej . Kiedy wejście było zakazane , trzeba było przechodzić przez dziurę aby dostać się do sklepów. A sklepy były zawsze pełne towaru , słodyczy , czekolad , zagęszczanego mleka . Kupowano tu też pastę do zębów ( zubnyi paraszok ) , krem , chemię gospodarczą . Kawior stał na półkach za grosze ale nikt tego nie kupował . Rosjanie też mieli dobre alkohole , wina i wódki ( Moskowskaja ) albo koniaki . Wyprawa przez lasek , gdzie była najpopularniejsza   dziura , przypominała sceny z filmów szpiegowskich . Radzieckie patrole wyłapywały ludzi przedzierających się do sklepów . Konsekwencje były różne . Dorośli mogli dostać kolegium . Dzieci zamykano w areszcie , czasami golono  im głowy . Jednak w większości wyprawy udawały się . Dziewczynki z Kluczewa nauczyły ubierać się jak radzieckie uczennice . Robiły sobie wielkie kitki z kokardami i śmiało zasuwały przez wojskowe osiedle zrobić zaopatrzenie dla rodziny . A w naszych sklepach nie było nic więc była to jedyna możliwość kupienia czegoś . Jest też wiele przezabawnych opowieści kiedy uciekano przed patrolami . Zimą jedna ze starszych mieszkanek Kluczewa . wtedy miała coś koło siedemdziesiątki . Kupiła sobie na lotniku wannę. Była to zdobycz nie lada bowiem u nas trzeba było mieć na kupno wanny zezwolenie od Prezydenta Miasta . Kiedy dopadł ją partol wsiadła do wanny , a że była zima pomknęła z górki w nietypowym pojeździe wyzywając po rusku swoich oprawców . Rosjanie nie dali rady jej gonić bowiem śmieli się z tego co zobaczyli .  Dzięki obecności bazy radzieckiej można było nieźle z Rosjanami pohandlować . Kupowano pralki , lodówki , pontony wojskowe . Oczywiście paliwo , w każdej ilości , spirytus . Niektórzy raczyli się spirytusem lotniczym , po którym odbijało się benzyną . Natomiast obrotni Polacy sprzedawali owoce , ziemniaki , cebulę . Niektórzy zaopatrywali garnizon . Sam dostarczałem kilka razy ziemniaki . Miałem znajomych z Ukrainy z Kazakstanu . Przywozili mi różne rzeczy na handel .  Za nimi często zjawiał się dziwny oficer , któremu tamci musieli dać haracz . Takie to były dziwne czasy ale warto przypominać , że tak było .

Kluczewo w obiektywie